O kogo chodzi
Jak działacze kupili I ligę za milion
Artur Brzozowski
To był wielki plan. Przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN, szef obsady sędziowskiej i członek prezydium PZPN parę lat temu tak "ustawili" rundę wiosenną II ligi piłkarskiej, by do ekstraklasy awansowała drużyna, od której wzięli milion złotych
O awans do I ligi walczyły cztery kluby, awansować mogły tylko dwa, tymczasem zespół z ambicjami z dużego miasta po rundzie jesiennej zajmował dopiero czwarte miejsce. W zimie do gry weszli więc działacze. Prezes, menedżer i dyrektor sportowy klubu zaprosili do Wiednia członka prezydium PZPN, przewodniczącego Kolegium Sędziów i człowieka decydującego o obsadzie sędziowskiej. - Układ był prosty. Trzej ludzie z PZPN organizują klubowi awans, czyli zapewniają mu punkty i neutralizują przeciwników. Klub o nic nie pyta i niczego nie załatwia za ich plecami. Koszty organizacyjne wycenili na milion złotych - opowiada nasz informator.
- Kibice są przekonani, że mecze przekręcają sędziowie albo piłkarze? Mało wiedzą. Polską piłką rządzą kwalifikatorzy, którzy oceniają pracę arbitrów, i ich szefowie z PZPN - tłumaczy nasz rozmówca. - Kim są szefowie sędziów i kwalifikatorzy? Byłymi arbitrami, którzy kiedyś sami przekręcali mecze. I kółko się zamyka - śmieje się.
Pierwszy mecz rundy wiosennej zespół z dużego miasta wygrał bardzo wysoko, ale później przytrafił mu się remis, a nawet niespodziewana porażka. Przed kolejnym pojedynkiem zaniepokojeni działacze sami próbowali dogadać się z sędzią, ale szef Kolegium szybko przywołał ich do porządku. - Co wy tam sami kręcicie? Umowa była inna, żadnych kontaktów z sędziami. Nie denerwujcie się, do końca rozgrywek jeszcze daleko. Wszystko będzie dobrze.
I było. Klub zaczął wygrywać mecz za meczem, ale w stawce nadal liczyły się cztery kluby, gdyż każdy starał się pomóc szczęściu. W decydującym momencie sezonu Klub z Dużego Miasta dogadał się więc z Wielkim Prezesem z innego dużego miasta. W bezpośrednim pojedynku Dużych miał paść remis, by wykosić konkurentów z prowincji.
Ale jeden z Małych się domyślił, padł na kolana przed Dużym i błagał, aby "nie kręcić" meczów jego drużyny. - Sami sobie poradzimy, tylko nas nie ruszajcie - prosił, ale na próżno. - Prezes Małego przyjął inną strategię awansu - opowiada nasz informator. - Zakład pracy dał mu walizkę pełną pieniędzy, więc objeżdżał Polskę i kupował mecze od piłkarzy. Sędziowie i kwalifikatorzy byli skuteczniejsi.
Rozgrywki II ligi skończyły się tak, jak ustalono w Wiedniu. Duzi awansowali, ale tak się wykosztowali, że ledwie zipią, a mali są dziś górą. Trzej ludzie z PZPN nadal działają w futbolu. Jeden nadal zasiada we władzach związku, a dwaj są... kwalifikatorami.
Zródło: gazeta.pl