W związku z wprowadzeniem certyfikatu SSL mogą wystąpić problemy z logowaniem na naszym forum. W większości przypadków zalecamy wyczyszczenie pamięci podręcznej (cache) przeglądarki i usunięcie "ciasteczek" w domenie wielkapolonia.pl. Instrukcje dla najpopularniejszych przeglądarek można znaleźć np. na stronie: https://pomoc.poczta.onet.pl/baza-wiedz ... egladarki/.
Dalsze informacje można znaleźć w tym temacie: viewtopic.php?f=16&t=16541&start=25#p687325
Dalsze informacje można znaleźć w tym temacie: viewtopic.php?f=16&t=16541&start=25#p687325
Wyniki druzyn, ktore lubimy
Moderatorzy: Bzyczek, Lechislaw, Vlad
-
- Posty: 510
- Rejestracja: śr sie 16, 2006 16:18
-
- IFC POLONI@
- Posty: 2700
- Rejestracja: pn gru 01, 2003 23:37
- Lokalizacja: ZooPort
- DEADLY SIN
- Posty: 10037
- Rejestracja: pt lip 30, 2004 13:21
- DEADLY SIN
- Posty: 10037
- Rejestracja: pt lip 30, 2004 13:21
-
- Posty: 510
- Rejestracja: śr sie 16, 2006 16:18
No to nie wiem gdzie Ty masz oczy jak nie widzisz Anglików w Londynie. Stamford Bridge owszem stoi przy Fulham Road, generalnie jest to droga oddzielająca dzielnice Kensington i Chelsea. Czy osoba mieszkająca w Londynie jest wieśniakiem? NIE. Więc kibice Fulham ośmieszają się nazywając się "Wieśniakami". Jeżeli chodzi o kosy drużyn z innych miast to największa kosa jest zdecydowanie między Chelsea a Liverpoolem. Mój kumpel z Londynu mówił mi, że jego nauczyciel IT jest kibicem Liverpoolu. Mówił mi, że przed meczem Chelsea-Liverpool, utwierdzał się w przekonaniu, że Liverpool pokona Chelsea. Po meczu zamilkł bo Dippers dostali baty. Typowy kibic LFC. Ale muszę przyznać, że kibice Chelsea też nieźle kozaczą. Od niektórych arogancją wali na kilometr, szczególnie od tych, którzy na początku nie zabardzo lubili się z Romanem.PoloniaOle pisze:Stadion Chelsea stoi przy Fulham Road.
Kij w oko londyńczykom. Brudne, paskudne miasto, gdzie wszystkiego pełno tylko nie ma tam Anglików
pierwsze slysze, szczerze nigdgy sie z taka opinia w Londku nie spotkalem..nie wiem skad to wziales i przyspieweke i to ze Fulham to nie Londyn..Fulham i Chelsea to kluby odlegle od siebie o 10-15min jazdy metrem..rzeczywiscie nazywa sie ich The Cottagers ale jesli oni nie sa z Londynu to skad sa QPR, Tottenham, Arsenal czy West Ham?
Porownujac do Warszawy moznaby ich umiescic bardziej na Mokotowie / Ochocie niz dajmy na to w Ursusie czy Michalowicach..willa na Mokotowie czy Ochocie to raczej sredni przejaw wiesniactwa.. sorry za offtop
Tottenham - West Ham 2-0
Porownujac do Warszawy moznaby ich umiescic bardziej na Mokotowie / Ochocie niz dajmy na to w Ursusie czy Michalowicach..willa na Mokotowie czy Ochocie to raczej sredni przejaw wiesniactwa.. sorry za offtop
Tottenham - West Ham 2-0
Nie chodzi mi tu o umiejscowienie na mapie Londynu, bo od stadiony Fulham i Chelsea dzieli zaledwie 5 kilometrów. Chodzi mi o to, że kibice innych drużyn śmieją się z ich ksywki. Mi osobiście Fulham jest na codzień obojętne. Myślę, że na każdy londyński stadion chodzi spory zaciąg z przedmieść i okolicznych miasteczek. Na pierwszy rzut oka widać, że Surrey należy do Chelsea, Romford do Arsenalu, w Essex jest sporo kibiców Chelsea i West Hamu, a w Hereford jest sporo Spurs.
-
- Posty: 510
- Rejestracja: śr sie 16, 2006 16:18
W Londynie mieszkałem w zachodniej dzielnicy Ealing Broadway i doznawałem takich oto doświadczeń. Pod domem miałem polski kościół (się znaczy rzymsko-katolicki), przed którym wisiało ogłoszenie w jakich godzinach przyjmuje proboszcz. Przystanek dalej stała hinduska świątynia, a jeszcze dalej - meczet. Londyn to prawdziwy kulturowy misz-masz, choc oczywiście, odwołuję się do mojego poprzedniego postu, mocno przesadziłem, ale w żartach.
Na szczęście Anglia to nie taki syf jak Francja i poza wieloma ośrodkami Londynu (w centrum czuje się jeszcze zapach imperium), zachowała swój klimat (mi osobiście przeszkadza nadmiar Polaków na Wyspach, ale tylko dlatego, że nie jest to nasza, hm, elita). Manchester jest pod każdym względem bardziej urokliwym, typowo angielskim miastem, z czerwonej cegły i szkła, wąskimi uliczkami i kapitalnie zagospodarowanym dorzeczem.
Na szczęście Anglia to nie taki syf jak Francja i poza wieloma ośrodkami Londynu (w centrum czuje się jeszcze zapach imperium), zachowała swój klimat (mi osobiście przeszkadza nadmiar Polaków na Wyspach, ale tylko dlatego, że nie jest to nasza, hm, elita). Manchester jest pod każdym względem bardziej urokliwym, typowo angielskim miastem, z czerwonej cegły i szkła, wąskimi uliczkami i kapitalnie zagospodarowanym dorzeczem.
-
- Posty: 10558
- Rejestracja: wt lut 10, 2009 2:37
Pojedzcie do Coventry lub Birmingham, jak chcecie zobaczyć muzułmańskie miasta i tam poszukajcie angola
A tak na serio to jak już siedzicie na wyspach, to samochód, karimaty, namiot i polecam pojechać na północ na crazy camping W czerwcu zrobiłem 2500km z kumplami, propozycja trasy Lake District (po drodze fani The reds w lewo, MU w prawo), potem Glasgow i stadion Celticu (Rangersów omijać ) i dopiero potem zaczyna się prawidzwa piękna Szkocja. Obrać trasę na Fort William i wejść na najwyższy szczyt na wyspach Ben Nevis. Dalej na wyspę mgieł Isle of Sky, jedyną na którą można dostać się mostem i tam śmiało 2 dni, żeby ją objechać, a widoków pieknych cała masa. Neist Point i latarnia morska na krańcu świata, The Red Hills of Skye, miasteczko rybackie Portree, wzgórze Storr i Old Man - dziwną skałę, ogólnie całą wyspę. Przyznam że miałem niesamowitego farta, bo nie padało (czerwiec) i miałem wspaniałą widoczność, a w przewodnikach piszą, że dobra pogoda jest tam przez tydzień w roku. Wracając z tej cudnej wyspy, jak ktoś ma czas niech jedzie na samą północ, ja musiałem obrać trasę na Loch Ness i tam przy ognisku spędzić nos wraz z nessi. Wracając koniecznie jedno z piekniejszych miast w jakich byłem, czyli Edynburg. I powrót, gdzie tam kto mieszka. A nie jakieś Londyny czy Menczestery, to to syf
Teraz planuje hybrydy zewnętrzne, a jak się nie uda(spore koszty) to podobno też piękna Walia (np. Snowdonia, lub Breacon Bacon z Sgwd yr Eira ). Sorry za offa, ale skoro siedzicie na wyspach, to ruszczie dupy i zobaczcie jaka to piękna wyspa. Widoki w Szkocji zmieniły moje spojrzenie na podróże, które są moją pasją, jak i zmieniły kierunek z S na N. N trasie szukajcie Rodowitych akcentów, np. na Ben Nevis
A tak na serio to jak już siedzicie na wyspach, to samochód, karimaty, namiot i polecam pojechać na północ na crazy camping W czerwcu zrobiłem 2500km z kumplami, propozycja trasy Lake District (po drodze fani The reds w lewo, MU w prawo), potem Glasgow i stadion Celticu (Rangersów omijać ) i dopiero potem zaczyna się prawidzwa piękna Szkocja. Obrać trasę na Fort William i wejść na najwyższy szczyt na wyspach Ben Nevis. Dalej na wyspę mgieł Isle of Sky, jedyną na którą można dostać się mostem i tam śmiało 2 dni, żeby ją objechać, a widoków pieknych cała masa. Neist Point i latarnia morska na krańcu świata, The Red Hills of Skye, miasteczko rybackie Portree, wzgórze Storr i Old Man - dziwną skałę, ogólnie całą wyspę. Przyznam że miałem niesamowitego farta, bo nie padało (czerwiec) i miałem wspaniałą widoczność, a w przewodnikach piszą, że dobra pogoda jest tam przez tydzień w roku. Wracając z tej cudnej wyspy, jak ktoś ma czas niech jedzie na samą północ, ja musiałem obrać trasę na Loch Ness i tam przy ognisku spędzić nos wraz z nessi. Wracając koniecznie jedno z piekniejszych miast w jakich byłem, czyli Edynburg. I powrót, gdzie tam kto mieszka. A nie jakieś Londyny czy Menczestery, to to syf
Teraz planuje hybrydy zewnętrzne, a jak się nie uda(spore koszty) to podobno też piękna Walia (np. Snowdonia, lub Breacon Bacon z Sgwd yr Eira ). Sorry za offa, ale skoro siedzicie na wyspach, to ruszczie dupy i zobaczcie jaka to piękna wyspa. Widoki w Szkocji zmieniły moje spojrzenie na podróże, które są moją pasją, jak i zmieniły kierunek z S na N. N trasie szukajcie Rodowitych akcentów, np. na Ben Nevis
- DEADLY SIN
- Posty: 10037
- Rejestracja: pt lip 30, 2004 13:21
Panowie, zacznijmy od tego, że Polacy w UK są wszędzie. Mówiąc 'wszędzie' mam na myśli również małe mieściny (moja znajoma mieszka w Forres), a będąc w Inverness byłem solidnie zaskoczony - liczba Polaków na km2 w tym miasteczku jest naprawdę duża (chyba że akurat miałem szczęście tego dnia).
Co do kibicowania - w Glasgow jest raczej fifty - fifty jeśli mowa o Old Firm (może z lekką przewagą Rangersów). Jeśli oglądaliście mecze Celticu w Lidze Europejskiej z obecnego sezonu to pewnie zauważyliście, że czasami ludzi jest mniej niż na meczach ligowych. Z prostych powodów - wyniki w tym sezonie (ale to akurat bardzo rzadko ma znaczenie na Wyspach) oraz kiepski termin. Dlaczego? Ponieważ w weekendy (w przeciwieństwie do środka tygodnia) częściej kursują promy z Irlandii - mam tutaj na myśli całą wyspę, ale większość przyjeżdza z północnych prowincji. Oczywiście, na mecze Ligi Mistrzów jest zawsze komplet, ale to jest dzień, w którym nikogo nie trzeba mobilizować, a także okazja dla niedzielnego kibica z Glasgow na obejrzenie futbolu na najwyższym poziomie. Wracając do promów - możliwe nawet, że są jacyś kibice Rangersów z Irlandii - mam tu na myśli sympatyków Linfield. Jest tam takie małe Old Firm pomiędzy Linfield i Derry City (kibice Derry to oczywiście fani Celticu). Sama Irlandia "Północna", mam wrażenie, stanie się niedługo częścią Republiki (coraz głośniej o tym mowa). Dzieli się ona na sześć regionów, w czterech z nich przeważają katolicy (zwolennicy zjednoczenia), w dwóch (najludniejszych) większość stanowią protestanci. Mimo iż wiele osób z Północy wciąż żyje tym tematem, to muszę powiedzieć, że nie warto dzielić Irlandczyków ze względu na wyznanie. Znam osobiście dziewczynę z Belfastu (protestantkę), która aplikowała o paszport Republiki Irlandzkiej (w samym Belfaście można to zrobić, bo niezależnie czy się urodzisz na północy czy na południu to masz wpisaną narodowość Irlandzką, paszport to jedynie precyzuje). Natomiast w Celticu gra dwóch reprezentantów Irlandii Płn - Paddy McCourt oraz Niall McGinn (mało tego, McGinn w ostatnim meczu po strzeleniu bramki się przeżegnał ). To tyle o Irlandii jak na razie. Z ciekawostek mogę jeszcze dodać, że wszyscy Szkoccy celebryci (mam na myśli również tych naprawdę uwielbianych przez Szkotow, jak Billy Connolly czy Rod Stewart) kibicuje Celticowi. Przyznanie się do kibicowania Rangersom, to troche jak przyznanie się do masturbacji. Celtic, zdaniem wielu, ma w sobie coś romantycznego (jego historia i korzenie - założony przez księdza, początkowo by pomogać biednym gdzie mogli zjeść ciepłe posiłki).
Większość Polaków których znam trzyma za Celticiem (widziałem nawet dwóch na meczu, zrozumiałem po rozmowie, jeden miał czapkę St Pauli ), chociaż mam wrażenie, że spowodowane jest to popularnością Boruca. Ciekawe czy to się zrównoważy, bo podobno na testach w Rangersach (a może nawet z kontraktami?) jest dwóch młodych Polaków (w tym jeden nasz bramkarz ). Ja przynajmniej mam nadzieję, że może przyczyni się to do zmiany rasistowskiego nastawienia fanów Rangersów do Polaków (osobiście nie zależy mi na ich uwielbieniu do mnie ). Bo na meczach Celticu polska flaga wisi regularnie, i to nie wywiesza jej żaden z Polaków. Zresztą Rangersi ogółem są bardzo 'anty' (jeśli wiecie, co mam na myśli) - do 1989 nie kupowali do zespołu katolików, niby są za walką z 'sectarianism', a jakiś czas temu wydali pomarańczową koszulkę jako trzeci zestaw ubrań (tzw. alternative 3rd kit), co wzbudziło spore kontrowersje (pomarańczowy nawiązuje oczywiście do Orange Order). Zdjęli te ubrania z witryny, ale wciąż produkują artykuły kibicowskie z pomarańczowymi elementami. Z kolei kibice Celticu mają pretensje do zarządu, że ich klub robi się coraz mniej irlandzki - chociażby opis sprzedawanych produktów - zamiast "bluza emerald green" jest "bluza apple green"
Jeszcze jedna ciekawostka - byłem raz na pochodzie republikańskim w Glasgow (z fletami, bębnami i okrzykami o IRA). Bardzo ciekawe doświadczenie - dookoła mnóstwo policji, a za policjantami fani Rangersów i 'Brytyjczycy' pilnie obserwujący uczestników pochodu. Najlepszy był facet, który chyba z jakiegoś balkonu w koszulce Rangersów i wymachując paszportem brytyjskim krzyczał: "You're all British!" Jedna rzecz natomiast bardzo mnie denerwuje - brak oryginalności ze strony 'unionistów'. Jeżeli porównacie Irish Rebel Songs grane na fletach z fletowymi melodiami Orange Order to usłyszycie, że są to bardzo zbliżone brzmieniowo utwory. Zniszczyło mnie bardzo jedno wydarzenie - kibice Celticu od zawsze śpiewają "Fields of Athenry" - starą, irlandzką pieśń - Rangersi natomiast ukradli melodię, zmienili słowa i nazwali swoją przyśpiewkę "A Father's Advice". Posłuchajcie sami: Fields of Athenry w wykonaniu kibiców Celticu oraz A Father's Advice w wykonaniu The Gers .
Nie zgodzę się natomiast z AvantGarde, że dopiero po Glasgow zaczyna się 'prawidzwa piękna Szkocja'. Moim zdaniem Glasgow jest traktowane trochę po macoszemu przez turystów (jadą tam na jeden tour double deckerem), a w Edynburgu spędzają zdecydowanie za dużo czasu. Po pierwsze, w Glasgow zdecydowanie więcej się dzieje, Edynburg nie jest miejscem dla młodych ludzi i wieje stamtąd nudą. Owszem, są piękne okolice, ale 4-5 godzin wystarczy, że zobaczyć najważniejsze miejsca (i wejść na Arthur's Seat). Glasgow jest bardzo brytyjskie, będąc tam koniecznie zobaczcie West End, który moim zdaniem swoim klimatem nie odstępuje od Edynburga, jest wiele urokliwych miejsc, piękna architektura miejska w centrum. Mało tego, to właśnie Glasgow codziennie mnie zachwyca, a Edynburg już nie robi na mnie wrażenia jak kiedyś. No, ale to tylko moja opinia, 'rywalizacja' dwóch miast weszła mi w krew.
Co do kibicowania - w Glasgow jest raczej fifty - fifty jeśli mowa o Old Firm (może z lekką przewagą Rangersów). Jeśli oglądaliście mecze Celticu w Lidze Europejskiej z obecnego sezonu to pewnie zauważyliście, że czasami ludzi jest mniej niż na meczach ligowych. Z prostych powodów - wyniki w tym sezonie (ale to akurat bardzo rzadko ma znaczenie na Wyspach) oraz kiepski termin. Dlaczego? Ponieważ w weekendy (w przeciwieństwie do środka tygodnia) częściej kursują promy z Irlandii - mam tutaj na myśli całą wyspę, ale większość przyjeżdza z północnych prowincji. Oczywiście, na mecze Ligi Mistrzów jest zawsze komplet, ale to jest dzień, w którym nikogo nie trzeba mobilizować, a także okazja dla niedzielnego kibica z Glasgow na obejrzenie futbolu na najwyższym poziomie. Wracając do promów - możliwe nawet, że są jacyś kibice Rangersów z Irlandii - mam tu na myśli sympatyków Linfield. Jest tam takie małe Old Firm pomiędzy Linfield i Derry City (kibice Derry to oczywiście fani Celticu). Sama Irlandia "Północna", mam wrażenie, stanie się niedługo częścią Republiki (coraz głośniej o tym mowa). Dzieli się ona na sześć regionów, w czterech z nich przeważają katolicy (zwolennicy zjednoczenia), w dwóch (najludniejszych) większość stanowią protestanci. Mimo iż wiele osób z Północy wciąż żyje tym tematem, to muszę powiedzieć, że nie warto dzielić Irlandczyków ze względu na wyznanie. Znam osobiście dziewczynę z Belfastu (protestantkę), która aplikowała o paszport Republiki Irlandzkiej (w samym Belfaście można to zrobić, bo niezależnie czy się urodzisz na północy czy na południu to masz wpisaną narodowość Irlandzką, paszport to jedynie precyzuje). Natomiast w Celticu gra dwóch reprezentantów Irlandii Płn - Paddy McCourt oraz Niall McGinn (mało tego, McGinn w ostatnim meczu po strzeleniu bramki się przeżegnał ). To tyle o Irlandii jak na razie. Z ciekawostek mogę jeszcze dodać, że wszyscy Szkoccy celebryci (mam na myśli również tych naprawdę uwielbianych przez Szkotow, jak Billy Connolly czy Rod Stewart) kibicuje Celticowi. Przyznanie się do kibicowania Rangersom, to troche jak przyznanie się do masturbacji. Celtic, zdaniem wielu, ma w sobie coś romantycznego (jego historia i korzenie - założony przez księdza, początkowo by pomogać biednym gdzie mogli zjeść ciepłe posiłki).
Większość Polaków których znam trzyma za Celticiem (widziałem nawet dwóch na meczu, zrozumiałem po rozmowie, jeden miał czapkę St Pauli ), chociaż mam wrażenie, że spowodowane jest to popularnością Boruca. Ciekawe czy to się zrównoważy, bo podobno na testach w Rangersach (a może nawet z kontraktami?) jest dwóch młodych Polaków (w tym jeden nasz bramkarz ). Ja przynajmniej mam nadzieję, że może przyczyni się to do zmiany rasistowskiego nastawienia fanów Rangersów do Polaków (osobiście nie zależy mi na ich uwielbieniu do mnie ). Bo na meczach Celticu polska flaga wisi regularnie, i to nie wywiesza jej żaden z Polaków. Zresztą Rangersi ogółem są bardzo 'anty' (jeśli wiecie, co mam na myśli) - do 1989 nie kupowali do zespołu katolików, niby są za walką z 'sectarianism', a jakiś czas temu wydali pomarańczową koszulkę jako trzeci zestaw ubrań (tzw. alternative 3rd kit), co wzbudziło spore kontrowersje (pomarańczowy nawiązuje oczywiście do Orange Order). Zdjęli te ubrania z witryny, ale wciąż produkują artykuły kibicowskie z pomarańczowymi elementami. Z kolei kibice Celticu mają pretensje do zarządu, że ich klub robi się coraz mniej irlandzki - chociażby opis sprzedawanych produktów - zamiast "bluza emerald green" jest "bluza apple green"
Jeszcze jedna ciekawostka - byłem raz na pochodzie republikańskim w Glasgow (z fletami, bębnami i okrzykami o IRA). Bardzo ciekawe doświadczenie - dookoła mnóstwo policji, a za policjantami fani Rangersów i 'Brytyjczycy' pilnie obserwujący uczestników pochodu. Najlepszy był facet, który chyba z jakiegoś balkonu w koszulce Rangersów i wymachując paszportem brytyjskim krzyczał: "You're all British!" Jedna rzecz natomiast bardzo mnie denerwuje - brak oryginalności ze strony 'unionistów'. Jeżeli porównacie Irish Rebel Songs grane na fletach z fletowymi melodiami Orange Order to usłyszycie, że są to bardzo zbliżone brzmieniowo utwory. Zniszczyło mnie bardzo jedno wydarzenie - kibice Celticu od zawsze śpiewają "Fields of Athenry" - starą, irlandzką pieśń - Rangersi natomiast ukradli melodię, zmienili słowa i nazwali swoją przyśpiewkę "A Father's Advice". Posłuchajcie sami: Fields of Athenry w wykonaniu kibiców Celticu oraz A Father's Advice w wykonaniu The Gers .
Nie zgodzę się natomiast z AvantGarde, że dopiero po Glasgow zaczyna się 'prawidzwa piękna Szkocja'. Moim zdaniem Glasgow jest traktowane trochę po macoszemu przez turystów (jadą tam na jeden tour double deckerem), a w Edynburgu spędzają zdecydowanie za dużo czasu. Po pierwsze, w Glasgow zdecydowanie więcej się dzieje, Edynburg nie jest miejscem dla młodych ludzi i wieje stamtąd nudą. Owszem, są piękne okolice, ale 4-5 godzin wystarczy, że zobaczyć najważniejsze miejsca (i wejść na Arthur's Seat). Glasgow jest bardzo brytyjskie, będąc tam koniecznie zobaczcie West End, który moim zdaniem swoim klimatem nie odstępuje od Edynburga, jest wiele urokliwych miejsc, piękna architektura miejska w centrum. Mało tego, to właśnie Glasgow codziennie mnie zachwyca, a Edynburg już nie robi na mnie wrażenia jak kiedyś. No, ale to tylko moja opinia, 'rywalizacja' dwóch miast weszła mi w krew.
Ostatnio zmieniony wt gru 29, 2009 14:11 przez DEADLY SIN, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 10558
- Rejestracja: wt lut 10, 2009 2:37
Pisząc "dalej jest dopiero piękna Szkocja" miałem na myśli to, że mnie ani Glasgow, ani Edynbyrg nie grzeje w porówaniu z podróżą między wzgórzami Szkocji, ognisku przed pięknymi szczytami na wyspie Skye, lub noclegiem na dziko nad Loch Ness. W ogóle ja tam spędziłem z 10noclegów, wszystkie za darmo w namiocie, wsystkie na dziko, czyli wydałem 0 funa. DEADLY SIN namawiam Cię, skoro siedzisz w Glasgow żebys te miejsca koniecznie odwiedził. Jeśli masz zamiar wracać na K6 i tego nie zobaczyć, to .... nie masz po co wracać (żart). Ja na twoim miejscu, jesli z funduszami dobrze stoisz, co miesiąc bym robił wypad, to Szkocja, to Walia no i trochę Anglii też. Serio podróżuje od dawna i kiedyś liczyły się dla mnie tylko Chorwacja, Grecja, Hiszpania itp, a po Tour the GB, myśle tylko o Szkocji, Walii, Irlandii lub dalej, Wyspy Owcze itp. Do miast wjedzaliśmy, aby zrobić zakupy w markecie i przy okazji coś zobaczyć, ale nie były one celem podróży w najmniejszym stopniu, więc ja się o Glasgow konkretnie nie wypisuje, napewno Ty wiesz lepiej. A i Polaka spotkałem w barrze w portree, mówił że trochę ich jest, a to już jednak daleko...
- DEADLY SIN
- Posty: 10037
- Rejestracja: pt lip 30, 2004 13:21
Stary, Szkocję mam w małym paluszku. Byłem na Skye (nocleg u kumpla), zwiedziłem dolinę Glencoe (bardzo blisko i jak dla mnie najpiękniejsza część kraju), większe miasta (plus Aberdeen, Dundee oraz Inverness + Loch Ness), na wiosnę planuję północ i zamierzam dotrzeć aż do Thurso, latem lot z Glasgow na Szetlandy i promem na Orkady, z Orkad promem do Thurso.AvantGarde pisze:Pisząc "dalej jest dopiero piękna Szkocja" miałem na myśli to, że mnie ani Glasgow, ani Edynbyrg nie grzeje w porówaniu z podróżą między wzgórzami Szkocji, ognisku przed pięknymi szczytami na wyspie Skye, lub noclegiem na dziko nad Loch Ness. W ogóle ja tam spędziłem z 10noclegów, wszystkie za darmo w namiocie, wsystkie na dziko, czyli wydałem 0 funa. DEADLY SIN namawiam Cię, skoro siedzisz w Glasgow żebys te miejsca koniecznie odwiedził. Jeśli masz zamiar wracać na K6 i tego nie zobaczyć, to .... nie masz po co wracać (żart). Ja na twoim miejscu, jesli z funduszami dobrze stoisz, co miesiąc bym robił wypad, to Szkocja, to Walia no i trochę Anglii też. Serio podróżuje od dawna i kiedyś liczyły się dla mnie tylko Chorwacja, Grecja, Hiszpania itp, a po Tour the GB, myśle tylko o Szkocji, Walii, Irlandii lub dalej, Wyspy Owcze itp. Do miast wjedzaliśmy, aby zrobić zakupy w markecie i przy okazji coś zobaczyć, ale nie były one celem podróży w najmniejszym stopniu, więc ja się o Glasgow konkretnie nie wypisuje, napewno Ty wiesz lepiej. A i Polaka spotkałem w barrze w portree, mówił że trochę ich jest, a to już jednak daleko...
Ponadto (lecąc nieco prywatą) to Glasgow już od jakiegoś czasu jest moim domem i zamierzam tam zostać na stałe, więc powoli staję się gościem w Warszawie. Zatem okazji do zwiedzania kraju mam wiele.
Poza tym - co kto lubi, lubię przyrodę i piękne widoki, ale bardziej mnie kręcą miasta i ich historia.
-
- Posty: 10558
- Rejestracja: wt lut 10, 2009 2:37
Dobra kończąc, aby nie zaśmiecać tematu, mimo że rozmowa mi się podoba, to po pierwsze strasznie Ci zazdroszczę. W planie też miałem Thurso, ale czas "urlopowy" i przestoje na trasie wycieczki niepozwoliły już tam jechać. Za to całe Hebrydy zew. to kolejny plan ( o wyspach owczych niewspomnę), tylko że trochę drogo, jak się w złotówkach zarabia... Chyba, że masz jakieś informacje o w miarę tanich możliwościach transpotu (czy to lotem, czy promem)
-
- IFC POLONI@
- Posty: 2700
- Rejestracja: pn gru 01, 2003 23:37
- Lokalizacja: ZooPort