W związku z wprowadzeniem certyfikatu SSL mogą wystąpić problemy z logowaniem na naszym forum. W większości przypadków zalecamy wyczyszczenie pamięci podręcznej (cache) przeglądarki i usunięcie "ciasteczek" w domenie wielkapolonia.pl. Instrukcje dla najpopularniejszych przeglądarek można znaleźć np. na stronie: https://pomoc.poczta.onet.pl/baza-wiedz ... egladarki/.
Dalsze informacje można znaleźć w tym temacie: viewtopic.php?f=16&t=16541&start=25#p687325
Dalsze informacje można znaleźć w tym temacie: viewtopic.php?f=16&t=16541&start=25#p687325
Franciszek "Franz" Smuda - A może się uda?
Moderatorzy: Bzyczek, Lechislaw, Vlad
Franciszek "Franz" Smuda - A może się uda?
"Budzi ambiwalentne uczucia - albo go kochają, albo nienawidzą. Franciszek Smuda, jeden z najbardziej utytułowanych polskich trenerów, wrócił do ekstraklasy. Z Zagłębia Lubin chce zrobić drugi Widzew - drużynę, na którą nie będzie mocnych.
Smuda mógł obawiać się powrotu do pierwszej ligi - Zagłębie grało w Gdyni, gdzie przed trzema laty stracił pracę po jednym meczu. Jego Piotrcovia przegrała wówczas z Arką aż 0:4. Antoni Ptak nie zawahał się wyrzucić trenera legendy. - Już więcej nie będę pracował w klubach, którym blisko do PGR-ów - grzmiał wtedy Smuda.
Ten epizod był symboliczny - oto wielki trener przełomu wieków, twórca potęgi Widzewa Łódź i Wisły Kraków, rozmienia się na drobne, nie jest już gwarancją sukcesu i coraz częściej zalicza wpadki. Zamiast kolejnych tytułów, był spadek z Widzewem do drugiej ligi i z trudem obroniona ekstraklasa dla Odry Wodzisław. - Mit Smudy upadł - zacierali ręce jego przeciwnicy. - Zobaczycie, że nikt już po niego nie sięgnie.
Z licencją i zorientowany
Sięgnęło Zagłębie. - Dlaczego? Trudne pytanie - odpowiada Andrzej Krug, przewodniczący rady nadzorczej klubu z Lubina. - Na rynku było niewielu trenerów z licencją, przy okazji zorientowanych w realiach naszej ekstraklasy.
Smuda, w polskiej lidze przeciętny piłkarz, w latach 70. szukał szczęścia za oceanem. Tam grał bez większych sukcesów, dlatego wziął się za trenerkę. Najpierw w USA, później w Niemczech. Na początku lat 90. zdecydował się na powrót do kraju. Pomógł mu Edward Socha, wówczas menedżer Stali Mielec. Obaj uratowali zespół przed degradacją, ale 11 kwietnia 1995 roku Smuda zrezygnował, nie do końca wierząc w uczciwość swoich piłkarzy. Nazwisko jednak sobie wyrobił i na oferty nie czekał. Miesiąc później sięgnął po niego Widzew.
Trzy mistrzostwa Polski (dwa z Widzewem, jedno z Wisłą Kraków) w cztery lata, występy w Lidze Mistrzów z Widzewem - nie było wątpliwości, że Smuda to najlepszy polski trener. Żaden z jego piłkarzy nie powie na niego złego słowa. - To mój ulubiony trener, bo z nim osiągnąłem w piłce najwięcej - wspomina Piotr Szarpak, podopieczny Smudy w Widzewie, teraz drugi trener GKS Bełchatów. - Skąd brały się jego sukcesy? Wprowadził nową jakość w polskiej piłce. U niego każdy piłkarz stosował pressing, bez względu na formację, w której grał. Nim przeciwnicy zorientowali się, o co chodzi w tej taktyce, wygraliśmy w Polsce wszystko.
Fantastyczny facet
W Widzewie i Wiśle Kraków Smuda miał do dyspozycji najlepszych polskich piłkarzy. - To fantastyczny trener i tyle - twierdzi Maciej Szczęsny. - Idealny do pracy z ludźmi, którzy potrafią grać w piłkę, a mają niespełnione ambicje.
- Właśnie, miał najlepszych piłkarzy, poustawiał ich, a że szczęście mu dopisywało, sięgnął po te wszystkie tytuły - uważa Włodzimierz Tylak, trener m.in. Igloopolu Dębica, GKS Bełchatów i Widzewa. - A metody treningowe Smudy to żadna praca. Zajęcia wyglądają tak, że albo jest gra w tzw. dziadka, albo gierka na małej przestrzeni. Przygotowanie motoryczne to też u niego całkowity przypadek. Proszę zwrócić uwagę, czym kończyły się kariery piłkarzy, którzy trenowali pod okiem Smudy. Oczywiście kontuzjami, że wymienię tylko Marka Citkę, Tomasza Łapińskiego, Rafała Siadaczkę, czy Pawła Wojtalę. Byli eksploatowani ponad miarę, a ich organizmy nie wytrzymały.
Mógł prowadzić LZS-y
Leszek Jezierski, który jako członek Wydziału Szkolenia protestował przeciwko wydaniu Smudzie licencji trenerskiej: - Chciał uzyskać uprawnienia do pracy w Polsce na podstawie stażu w szkole trenerskiej w Kolonii - wspomina Jezierski. - Tyle że on tam przeszedł kurs instruktora, który uprawniał go do prowadzenia najwyżej ludowych zespołów sportowych. Dzięki mojemu uporowi Franciszek uzupełnił wykształcenie, wziął się w końcu do roboty.
Mimo to Jezierski wciąż wątpi w umiejętności szkoleniowe Smudy: - Nie sztuką jest osiągać sukcesy, kiedy ma się najlepszych piłkarzy. Poza tym, zawsze zostawiał po sobie spaloną ziemię.
Polscy szkoleniowcy, oczywiście anonimowo, proponują przyjrzeć się, z kim współpracował Smuda. - Wspaniałe wyniki w Widzewie zawdzięcza tyleż sobie, co doktorowi Voelkerowi Fassowi z Freiburga - mówi jeden z trenerów.
Niemiecki fizjolog oficjalnie pomagał komponować dietę dla łódzkich piłkarzy. Jej nieodzownym składnikiem były odżywki, które budziły kontrowersje. Szarpak: - Braliśmy to, co cały piłkarski świat. Istotnie, były to środki wspomagające, ale jak sądzę dozwolone, skoro żadna kontrola antydopingowa nie dała pozytywnego rezultatu.
Patryk Rachwał, piłkarz Wisły Płock, spotkał Smudę w Widzewie. Odżywki wziął tylko raz. - To były bomby witaminowe, które przywoził z Niemiec Andrzej Grajewski - opowiada. - Brał kto chciał, ale nie wszystkie organizmy to tolerowały. Ja po takiej kuracji źle się czułem, więcej po to nie sięgnąłem.
Musisz schuść
Przeciwników Smuda ma nie tylko wśród trenerów, ale także wśród piłkarzy. Nie znosi sprzeciwu, z niepokornymi rozstaje się bez skrupułów. Pierwszy w polskiej ekstraklasie doświadczył tego Jakub Wierzchowski, który spotkał Smudę w Wiśle. Podczas imprezy po zakończeniu sezonu próbował przekonać trenera, że to jemu należy się miejsce w podstawowej jedenastce ówczesnego mistrza Polski. Ponieważ zrobił to zbyt dosadnie, kilka dni później pożegnał się z zespołem.
- Ja też miałem konflikt z trenerem, ale akurat mnie się upiekło - dodaje Daniel Dubicki. - W derbach Łodzi, kiedy grałem w ŁKS, Smuda rzucił do mnie: ty gówniarzu. W nerwach odpowiedziałem mu strasznie nieelegancko, a kilka miesięcy później spotkaliśmy się w Wiśle. Natychmiast go przeprosiłem, wytłumaczyłem mu, że byłem młody i głupi.
W Legii Warszawa Smudzie podpadł Piotr Mosór. - Na jednym ze zgrupowań w Tunezji do trenera bez przerwy ktoś dzwonił na komórkę i nie odzywał się - wspomina jeden z byłych legionistów. - Tak po kilka razy dziennie. Akurat jechaliśmy autokarem, kiedy sytuacja się powtórzyła i Smuda nie wytrzymał. Zaczął wrzeszczeć, że wszystkich nas powywala. Na ofiarę wybrał Mosóra, choć ten nie był niczemu winien. Dwa dni po powrocie do Polski zapadła decyzja o rozstaniu z nim.
Smuda, który ma kłopoty z poprawną polszczyzną, zawsze nerwowo reagował na żarty piłkarzy. - Nie wolno było się śmiać - twierdzi jego zawodnik z Odry. - Ale trudno było się powstrzymać, kiedy zwracał się do jednego z nas, że musi schuść, albo opowiadał, jak to cały dzień "serfował po internacie".
Szczęsny, który był jednym z współtwórców sukcesów Widzewa, tak wspomina pierwsze kontakty ze Smudą. - Wcześniej trener znał mnie tylko z mediów i w związku z tym niezbyt kochał. Początek znajomości też nie był najlepszy. Na pierwszym treningu mówił, od czego zaczniemy zajęcia. Pierwsze słowa, jakie usłyszałem z jego ust, to: - Rzuty ma rożny... Rzutoma rożnymi... Rzutami rożnami...
Dla niego wszystko
Piłkarze Zagłębia, którzy zrobili już wywiad wśród kolegów z innych drużyn, są zaskoczeni. - Nie jest aż tak źle - mówi jeden z nich. - Przy nim nauczymy się dyscypliny taktycznej. Poza tym potrafi zmobilizować zespół. On nie musi mieć ze sobą kartek i mazaków. Wszystkiego uczy na boisku.
Po dwóch meczach (zwycięstwo i remis) Zagłębie awansowało z ostatniego na siódme miejsce w tabeli. Smuda zapowiedział, że zbuduje w Lubinie potęgę. - Zagłębie to taki klub, w którym trudno cokolwiek przewidzieć - twierdzi Krug. - Może i Smuda ma wielkie plany, ale u nas nie ma takich piłkarzy, jakich miał do dyspozycji w Widzewie i Wiśle. Chociaż, kiedy zdobywaliśmy mistrzostwo, też nie grały u nas wielkie gwiazdy, więc kto wie...
Szczęsny: - Żałuję, że już nie gram w piłkę. Gdybym kontynuował karierę, zwróciłbym się do Zagłębia i grał dla Smudy za darmo."
źródło: "Gazeta Wyborcza"
Jak dla mnie każdy zespół, który obejmuje Smuda automatycznie staje się kandydatem do spadku... ale kto wie? Może szczęście znów się do niego uśmiechnie?
Smuda mógł obawiać się powrotu do pierwszej ligi - Zagłębie grało w Gdyni, gdzie przed trzema laty stracił pracę po jednym meczu. Jego Piotrcovia przegrała wówczas z Arką aż 0:4. Antoni Ptak nie zawahał się wyrzucić trenera legendy. - Już więcej nie będę pracował w klubach, którym blisko do PGR-ów - grzmiał wtedy Smuda.
Ten epizod był symboliczny - oto wielki trener przełomu wieków, twórca potęgi Widzewa Łódź i Wisły Kraków, rozmienia się na drobne, nie jest już gwarancją sukcesu i coraz częściej zalicza wpadki. Zamiast kolejnych tytułów, był spadek z Widzewem do drugiej ligi i z trudem obroniona ekstraklasa dla Odry Wodzisław. - Mit Smudy upadł - zacierali ręce jego przeciwnicy. - Zobaczycie, że nikt już po niego nie sięgnie.
Z licencją i zorientowany
Sięgnęło Zagłębie. - Dlaczego? Trudne pytanie - odpowiada Andrzej Krug, przewodniczący rady nadzorczej klubu z Lubina. - Na rynku było niewielu trenerów z licencją, przy okazji zorientowanych w realiach naszej ekstraklasy.
Smuda, w polskiej lidze przeciętny piłkarz, w latach 70. szukał szczęścia za oceanem. Tam grał bez większych sukcesów, dlatego wziął się za trenerkę. Najpierw w USA, później w Niemczech. Na początku lat 90. zdecydował się na powrót do kraju. Pomógł mu Edward Socha, wówczas menedżer Stali Mielec. Obaj uratowali zespół przed degradacją, ale 11 kwietnia 1995 roku Smuda zrezygnował, nie do końca wierząc w uczciwość swoich piłkarzy. Nazwisko jednak sobie wyrobił i na oferty nie czekał. Miesiąc później sięgnął po niego Widzew.
Trzy mistrzostwa Polski (dwa z Widzewem, jedno z Wisłą Kraków) w cztery lata, występy w Lidze Mistrzów z Widzewem - nie było wątpliwości, że Smuda to najlepszy polski trener. Żaden z jego piłkarzy nie powie na niego złego słowa. - To mój ulubiony trener, bo z nim osiągnąłem w piłce najwięcej - wspomina Piotr Szarpak, podopieczny Smudy w Widzewie, teraz drugi trener GKS Bełchatów. - Skąd brały się jego sukcesy? Wprowadził nową jakość w polskiej piłce. U niego każdy piłkarz stosował pressing, bez względu na formację, w której grał. Nim przeciwnicy zorientowali się, o co chodzi w tej taktyce, wygraliśmy w Polsce wszystko.
Fantastyczny facet
W Widzewie i Wiśle Kraków Smuda miał do dyspozycji najlepszych polskich piłkarzy. - To fantastyczny trener i tyle - twierdzi Maciej Szczęsny. - Idealny do pracy z ludźmi, którzy potrafią grać w piłkę, a mają niespełnione ambicje.
- Właśnie, miał najlepszych piłkarzy, poustawiał ich, a że szczęście mu dopisywało, sięgnął po te wszystkie tytuły - uważa Włodzimierz Tylak, trener m.in. Igloopolu Dębica, GKS Bełchatów i Widzewa. - A metody treningowe Smudy to żadna praca. Zajęcia wyglądają tak, że albo jest gra w tzw. dziadka, albo gierka na małej przestrzeni. Przygotowanie motoryczne to też u niego całkowity przypadek. Proszę zwrócić uwagę, czym kończyły się kariery piłkarzy, którzy trenowali pod okiem Smudy. Oczywiście kontuzjami, że wymienię tylko Marka Citkę, Tomasza Łapińskiego, Rafała Siadaczkę, czy Pawła Wojtalę. Byli eksploatowani ponad miarę, a ich organizmy nie wytrzymały.
Mógł prowadzić LZS-y
Leszek Jezierski, który jako członek Wydziału Szkolenia protestował przeciwko wydaniu Smudzie licencji trenerskiej: - Chciał uzyskać uprawnienia do pracy w Polsce na podstawie stażu w szkole trenerskiej w Kolonii - wspomina Jezierski. - Tyle że on tam przeszedł kurs instruktora, który uprawniał go do prowadzenia najwyżej ludowych zespołów sportowych. Dzięki mojemu uporowi Franciszek uzupełnił wykształcenie, wziął się w końcu do roboty.
Mimo to Jezierski wciąż wątpi w umiejętności szkoleniowe Smudy: - Nie sztuką jest osiągać sukcesy, kiedy ma się najlepszych piłkarzy. Poza tym, zawsze zostawiał po sobie spaloną ziemię.
Polscy szkoleniowcy, oczywiście anonimowo, proponują przyjrzeć się, z kim współpracował Smuda. - Wspaniałe wyniki w Widzewie zawdzięcza tyleż sobie, co doktorowi Voelkerowi Fassowi z Freiburga - mówi jeden z trenerów.
Niemiecki fizjolog oficjalnie pomagał komponować dietę dla łódzkich piłkarzy. Jej nieodzownym składnikiem były odżywki, które budziły kontrowersje. Szarpak: - Braliśmy to, co cały piłkarski świat. Istotnie, były to środki wspomagające, ale jak sądzę dozwolone, skoro żadna kontrola antydopingowa nie dała pozytywnego rezultatu.
Patryk Rachwał, piłkarz Wisły Płock, spotkał Smudę w Widzewie. Odżywki wziął tylko raz. - To były bomby witaminowe, które przywoził z Niemiec Andrzej Grajewski - opowiada. - Brał kto chciał, ale nie wszystkie organizmy to tolerowały. Ja po takiej kuracji źle się czułem, więcej po to nie sięgnąłem.
Musisz schuść
Przeciwników Smuda ma nie tylko wśród trenerów, ale także wśród piłkarzy. Nie znosi sprzeciwu, z niepokornymi rozstaje się bez skrupułów. Pierwszy w polskiej ekstraklasie doświadczył tego Jakub Wierzchowski, który spotkał Smudę w Wiśle. Podczas imprezy po zakończeniu sezonu próbował przekonać trenera, że to jemu należy się miejsce w podstawowej jedenastce ówczesnego mistrza Polski. Ponieważ zrobił to zbyt dosadnie, kilka dni później pożegnał się z zespołem.
- Ja też miałem konflikt z trenerem, ale akurat mnie się upiekło - dodaje Daniel Dubicki. - W derbach Łodzi, kiedy grałem w ŁKS, Smuda rzucił do mnie: ty gówniarzu. W nerwach odpowiedziałem mu strasznie nieelegancko, a kilka miesięcy później spotkaliśmy się w Wiśle. Natychmiast go przeprosiłem, wytłumaczyłem mu, że byłem młody i głupi.
W Legii Warszawa Smudzie podpadł Piotr Mosór. - Na jednym ze zgrupowań w Tunezji do trenera bez przerwy ktoś dzwonił na komórkę i nie odzywał się - wspomina jeden z byłych legionistów. - Tak po kilka razy dziennie. Akurat jechaliśmy autokarem, kiedy sytuacja się powtórzyła i Smuda nie wytrzymał. Zaczął wrzeszczeć, że wszystkich nas powywala. Na ofiarę wybrał Mosóra, choć ten nie był niczemu winien. Dwa dni po powrocie do Polski zapadła decyzja o rozstaniu z nim.
Smuda, który ma kłopoty z poprawną polszczyzną, zawsze nerwowo reagował na żarty piłkarzy. - Nie wolno było się śmiać - twierdzi jego zawodnik z Odry. - Ale trudno było się powstrzymać, kiedy zwracał się do jednego z nas, że musi schuść, albo opowiadał, jak to cały dzień "serfował po internacie".
Szczęsny, który był jednym z współtwórców sukcesów Widzewa, tak wspomina pierwsze kontakty ze Smudą. - Wcześniej trener znał mnie tylko z mediów i w związku z tym niezbyt kochał. Początek znajomości też nie był najlepszy. Na pierwszym treningu mówił, od czego zaczniemy zajęcia. Pierwsze słowa, jakie usłyszałem z jego ust, to: - Rzuty ma rożny... Rzutoma rożnymi... Rzutami rożnami...
Dla niego wszystko
Piłkarze Zagłębia, którzy zrobili już wywiad wśród kolegów z innych drużyn, są zaskoczeni. - Nie jest aż tak źle - mówi jeden z nich. - Przy nim nauczymy się dyscypliny taktycznej. Poza tym potrafi zmobilizować zespół. On nie musi mieć ze sobą kartek i mazaków. Wszystkiego uczy na boisku.
Po dwóch meczach (zwycięstwo i remis) Zagłębie awansowało z ostatniego na siódme miejsce w tabeli. Smuda zapowiedział, że zbuduje w Lubinie potęgę. - Zagłębie to taki klub, w którym trudno cokolwiek przewidzieć - twierdzi Krug. - Może i Smuda ma wielkie plany, ale u nas nie ma takich piłkarzy, jakich miał do dyspozycji w Widzewie i Wiśle. Chociaż, kiedy zdobywaliśmy mistrzostwo, też nie grały u nas wielkie gwiazdy, więc kto wie...
Szczęsny: - Żałuję, że już nie gram w piłkę. Gdybym kontynuował karierę, zwróciłbym się do Zagłębia i grał dla Smudy za darmo."
źródło: "Gazeta Wyborcza"
Jak dla mnie każdy zespół, który obejmuje Smuda automatycznie staje się kandydatem do spadku... ale kto wie? Może szczęście znów się do niego uśmiechnie?
-
- Wielki Elektronik
- Posty: 693
- Rejestracja: czw cze 05, 2003 10:36
- Lokalizacja: Wola
Kliknąłem
"To wybitny szkoleniowiec"
jest znienawidzony przez całe "środowisko" ale on faktycznie coś osiągnął,pamietam go jeszcze z czasów Muller Milch w Mielcu, a potem w Widzewie.
Jego koszykarskim odpowiednikiem jest brakuje mi nazwiska ten Słoweniec z Anwilu.
Franz szaleje za futbolem ogląda wszystko na kasetach, czyta niemieckie periodyki można go nazwać trenerem epoki post-Murinho.
wymaga od graczy pełnego posłuszeństwa i zapierdolu,goni ich równo, nie znosi sprzeciwu
uważam że jeśłi popracuje w Lubinie do 2007 r. osiągnie pierwszą trójkę.
słyszałem kiedyś anegdotę i
idzie sobie Franz ze Szczęsnym plażą i franz wyraźnie chce cos powiedzieć ale się łamie.No i szczęsny go prowokuje O co chodzi trenerze?
Smuda- "Chcę się uczyć języka, zatrudnię nauczyciela.
Szczęsny- Świetnie trenerze,bo wie trener nie wszystko co trener mówi jest zrozumiałe
Smuda -krzyk ,niesie po pustej zimowej plaży -
"No ty chyba ochu****łeś ja chcę się uczyć hiszpańskiego"
Szczęsny ucieka Smudzie z oczu.
"To wybitny szkoleniowiec"
jest znienawidzony przez całe "środowisko" ale on faktycznie coś osiągnął,pamietam go jeszcze z czasów Muller Milch w Mielcu, a potem w Widzewie.
Jego koszykarskim odpowiednikiem jest brakuje mi nazwiska ten Słoweniec z Anwilu.
Franz szaleje za futbolem ogląda wszystko na kasetach, czyta niemieckie periodyki można go nazwać trenerem epoki post-Murinho.
wymaga od graczy pełnego posłuszeństwa i zapierdolu,goni ich równo, nie znosi sprzeciwu
uważam że jeśłi popracuje w Lubinie do 2007 r. osiągnie pierwszą trójkę.
słyszałem kiedyś anegdotę i
idzie sobie Franz ze Szczęsnym plażą i franz wyraźnie chce cos powiedzieć ale się łamie.No i szczęsny go prowokuje O co chodzi trenerze?
Smuda- "Chcę się uczyć języka, zatrudnię nauczyciela.
Szczęsny- Świetnie trenerze,bo wie trener nie wszystko co trener mówi jest zrozumiałe
Smuda -krzyk ,niesie po pustej zimowej plaży -
"No ty chyba ochu****łeś ja chcę się uczyć hiszpańskiego"
Szczęsny ucieka Smudzie z oczu.
-
- Wielki Elektronik
- Posty: 693
- Rejestracja: czw cze 05, 2003 10:36
- Lokalizacja: Wola
Ja pamiętam, że tę anegdotkę w jakimś wywiadzie dla Wyborczej opowiedział sam Szczęsny.maciekl pisze:słyszałem kiedyś anegdotę i
idzie sobie Franz ze Szczęsnym plażą i franz wyraźnie chce cos powiedzieć ale się łamie.No i szczęsny go prowokuje O co chodzi trenerze?
Smuda- "Chcę się uczyć języka, zatrudnię nauczyciela.
Szczęsny- Świetnie trenerze,bo wie trener nie wszystko co trener mówi jest zrozumiałe
Smuda -krzyk ,niesie po pustej zimowej plaży -
"No ty chyba ochu****łeś ja chcę się uczyć hiszpańskiego"
Szczęsny ucieka Smudzie z oczu.
No właśnie Maciekl`u, akurat to chyba jest największą wadą Smudy - totalny brako profesjonalnego podejścia do przygotowania fizycznego.maciekl pisze: i zapierdolu,goni ich równo, nie znosi sprzeciwu
uważam że jeśłi popracuje w Lubinie do 2007 r. osiągnie pierwszą trójkę.
No bo co powiesz o metodach w stylu "Po co mi fizjolog. Wystarczy, że spojrze piłkarzowi w oczy i od razu wiem co w nim siedzi.", które mogą doprowadzić to tego, że w 2007 roku Zagłębie będzie miało "szpital" w składzie a nie pirwszą trójkę?
Zresztą może na efekty nie będzie trzeba długo czekać, skoro w Widzewie przed spadkiem Smuda pracował tylko kilka kolejek nim piłkarze zaczęli w wywiadach mówić, że im się ze zmęczenia robi ciemno przed oczami już podczas rozgrzewki.
nie mam nic w koncu to klub z mojego miasteczka lokalny patriotyzm obowiazuje:) a piszac ten post chcialem tylko podkreslic fakt ze trener ktory pracowal w Bochni bedzie teraz w I lidze asytentem trenera:) i jeszcze wazne do pokreslenia ze Bks trenowany przez Kuste gral dobrze i byl blisko awansu do IIIligi. A czemu jestes takim obroncom Bks?Masz coś do BKS Bochnia

Sympatyk Rzemieślnika Pilzno się kłania... kiedyś graliśmy z BKS w IV lidze małopolskiej, aż nas na podkarpacie wysłali... skąd w wiślackiej Bochni KSP-eki ???kondrii pisze:nie mam nic w koncu to klub z mojego miasteczka lokalny patriotyzm obowiazuje:) a piszac ten post chcialem tylko podkreslic fakt ze trener ktory pracowal w Bochni bedzie teraz w I lidze asytentem trenera:) i jeszcze wazne do pokreslenia ze Bks trenowany przez Kuste gral dobrze i byl blisko awansu do IIIligi. A czemu jestes takim obroncom Bks?Masz coś do BKS Bochnia
- DZIADEKKSP
- Posty: 1304
- Rejestracja: ndz paź 12, 2003 15:26
- Lokalizacja: W-wa
Smuda
..ta jego czysta wymowa w języku ojczystym 
Trener ..hahaha ..trening Smudy w Legii wyglądał tak ..wchdził zarządził jakieś ćwiczenie ..robili to a przeważnie grali w "dziada" ..dopóki ten "geniusz" futbolu nie wymyślił innego . Jak nie wymyślił było "Panie Lucku może by pan coś z techniki z chłopakami zrobił " ..i po tak "wyczerpującym" treningu Franz schodził z boiska ...


Trener ..hahaha ..trening Smudy w Legii wyglądał tak ..wchdził zarządził jakieś ćwiczenie ..robili to a przeważnie grali w "dziada" ..dopóki ten "geniusz" futbolu nie wymyślił innego . Jak nie wymyślił było "Panie Lucku może by pan coś z techniki z chłopakami zrobił " ..i po tak "wyczerpującym" treningu Franz schodził z boiska ...
-
- Posty: 942
- Rejestracja: pt kwie 01, 2005 18:10
- Lokalizacja: z tunelu czasoprzestrzennego