


Moderatorzy: Bzyczek, Lechislaw, Vlad
Większość kolejkowiczów to zapewne osoby, które na co dzień nie mają nic wspólnego z piłką nożną. O zgrozo, w pracy mam taką jedną dziewczynę. Ostatnio toczę z nią zaciekłe boje, że na powołanie do repry zasłużył bardziej Piech aniżeli łamaga i beztalencie Kucharczyk bądź iż na ME zagra PZPN, a nie reprezentacja Polski.elektryk pisze:http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/kr ... omosc.html
Naprawdę trzeba mieć nasrane w głowie, żeby stać w kolejce pół nocy po to, żeby zobaczyć jak kilkunastu ludzi porozciąga się, porobi kilka gimnastycznych ćwiczeń i kilkanaście razy kopnie piłkę. Ci ludzie mają jakieś wyobrażenie co to jest trening otwarty czy po prostu już tak zostali ogłupieni tym EURO, że lecą byle gdzie i c... wie po co tam gdzie jest jakikolwiek spęd z tym związany?
Rudzki. Cholera, jakby siedział w mojej głowieW mojej głowie dzieje się coś dziwnego. Flagi na samochodach, kilka tysięcy ludzi na treningu kadry na Konwiktorskiej, ogromna piłka na Rondzie De Gaulle'a - to wszystko sprawia, że zaczynam wciągać się w tę grę, w świat wykreowany przez media i reklamodawców. I wcale nie chcę się opierać. Przyjmuję to. Jest mi z tym dobrze. Mało tego - zaczynam zamieniać się w prawdziwego Polaka. Typowego "sępa okoliczności". Takiego, który poruszony jest tragedią, ale też poniesiony euforią. Płynę.
Ci z Was, którzy czytają mojego bloga od dawna, wiedzą doskonale, że z kadrą Smudy nigdy nie było mi po drodze. Byłem święcie przekonany, że Euro będzie mi obojętne. Że - może nie tak jak Janek Tomaszewski, ale jednak - będę tej drużynie życzył porażek, bo ona nie budzi moich emocji. Bo się z nią nie umiem utożsamić. A jednak teraz tego nie czuję. Nie mam w sobie złości do selekcjonera. Przeszło mi. Nie obrażam się na rozdane paszporty. Mój mózg to wyparł. Owszem, w strefach wywiadów, jakoś podświadomie unikam tych, którzy po polsku dukają, a brak znajomości polskiego przez Obraniaka uważam za wielką żenadę, ale wyznam tak zupełnie szczerze - mam to gdzieś. Parę razy przez moją głowę przeszła taka wizja - ludzie w Warszawie wyszli na ulice. Szampany. Sztuczne ognie. Mamy medal na Euro. Muszę się bardzo kontrolować, żeby nie uznać samego siebie za wariata.
Porównałbym to do zaćmienia umysłu. Ja nie mogę tak naprawdę myśleć. Pewnie zaraz mi przejdzie. Może to oczekiwanie na pierwszy mecz i nadmiar pracy sprawiły, że wariuję? Co gorsza - uwierzyłem w sukces tej drużyny. Nie wiem zupełnie, na jakiej opieram to podstawie. Zwycięstwie z Andorą? Pokonaniu Łotwy? Zmęczeniu Słowacji? Nie, nie mam żadnych prawdziwych przesłanek. Żadnych argumentów. Mam tylko przeczucia, a one przecież nic nie znaczą.
Pewnie nie powtórzy się już bezsenność przed pierwszym meczem turnieju, jak 10 lat temu w Korei. Nie będę umierał ze stresu, kiedy Polacy wyjdą na boisko 8 czerwca, ale naprawdę skłamałbym, gdybym powiedział: jest mi obojętne, co stanie się z tą drużyną.
Paru piłkarzy Smudy darzę naprawdę wielką sympatią. Dlaczego miałbym im życzyć porażki? Byłoby to głupie. Nie lubię czegoś robić na przekór sobie.
Andrzej Iwan dzwoni i mówi: - Ty, Przemek, widziałeś co się dzieje na konferencjach? Przecież wszyscy na kolana klękają przed Smudą! A jaki on spokojny! Jak się ten spokój udzieli drużynie, to oni jeszcze zrobią wynik!
Jeśli Andrzej mówi, że zrobią wynik, to trochę przestaję się martwić o siebie, serio.
Ten spokój ma w sobie nie tylko Smuda. Ma go też Jakub Błaszczykowski. Kapitan. Wydaje mi się, że to było lata świetlne temu. Zapytałem Smudy, czy jest pewien, że kapitanem reprezentacji powinien być Kuba Błaszczykowski. Ten syknął, jęknął, zaczerwienił się, aż wreszcie wypalił, że tak, że przemyślał, że wie, co robi. Wydawało mi się, że po popełnia błąd i z tego co wiem, nie byłem odosobniony w tej kwestii. Zawsze wydawało mi się, że kapitan to powinien być ktoś, kto groźnie wygląda, ma tatuaże i budzi strach u reszty kolegów (za każdym razem, gdy o tym myślę, widzę Marcina Wasilewskiego). Myliłem się. Uważam, że Smuda wybrał idealnie.
Ubzdurałem sobie przez lata, że kapitan powinien być raptusem, który wydziera się na kolegów, a w kryzysowych sytuacjach na boisku "podłącza ich do prądu". Kapitan bez wątpienia ma być charyzmatyczny, ale czy charyzmę zdobywa się okrzykiem, czy może jednak czymś innym? Kapitan to ktoś ponad resztą, co oznacza, że powinien budzić szacunek u pozostałych. Powinien mieć autorytet, ale oparty na umiejętnościach. Czasem kapitanem może być ktoś wyjątkowo spokojny, to pomaga, bo w nerwowych momentach przełoży swój spokój na drużynę.
Piszę o tym wszystkim, bo przypomniałem sobie, że kapitanem ostatniej polskiej drużyny piłkarskiej, która zdobyła medal na poważnym turnieju był Jerzy Brzęczek, czyli wujek Kuby Błaszczykowskiego. To niesamowita historia rodzinna - siedmioletni w 1992 roku chłopak, dwadzieścia lat później ma poprowadzić do sukcesu reprezentację seniorską na najważniejszej imprezie piłkarskiej w historii kraju.
Mój stosunek do Kuby się zmienił. Kiedyś uważałem go za nudziarza, skrytego za podwójnym pancerzem i aż trudno było mi uwierzyć, że ten zawodnik przemienia się na boisku w kogoś innego. Że w ten sposób potrafi wyrazić siebie.
Kuba przeszedł w życiu dużo złego. Z takimi wspomnieniami trudno się żyje - nie chcę nawet wiedzieć, jak trudno. Ale też z pewnością człowiek dojrzewa szybciej od innych. Musi.
Dzisiaj Błaszczykowski jest inny. Pomyślałem, że ta opaska była mu potrzebna. Ona go wzmocniła. Może to złudzenie, może Błaszczykowski po prostu wszedł w rolę, kogoś kim nie jest, ale w takim razie ja się na to nabieram.
Ani Kuba, ani Robert Lewandowski, ani Łukasz Piszczek, ani Wojciech Szczęsny nie wygrają jednak tego turnieju sami. Myślę, że dzisiaj polscy kibice popadli w pętlę błędnego myślenia. Presja na tych kilku chłopakach jest ogromna, chyba nie są w stanie tego nawet ogarnąć i lepiej, żeby się nad tym nie zastanawiali.
Sądzę, że czasem nie zastanawiamy się nad tym, jak duże obciążenia psychiczne towarzyszą tym ludziom. Mało wymagamy od siebie, od innych jest łatwiej. "Nie strzelił gola w dwóch meczach z rzędu - hahahaha! Co za baran! Nie wykorzystał karnego! Moja babcia by to strzeliła!". Ferujemy wyroki. Ciągle tylko kogoś oceniamy - jasne, jako dziennikarz muszę to robić, ale myślę, że wiele razy przekraczałem granice.
Destro pisze:Ja się bardzo cieszę z Euro w Polsce. Wiele się przy tym zrobiło i wybudowało. Ponadto jeszcze niedawno taka impreza u nas, to było marzenie. Mamy szansę, wielką. Jeśli przyjmiemy dobrze tych, którzy tu przyjadą, to oni do nas wrócą, a do siebie zawiozą inne zdanie o Polsce, miejmy nadzieję lepsze.
Jeśli chodzi o Smudę i naszą drużynę, to ja niedawny krytykant dziś trzymam za nich mocno kciuki, bo to nasza drużyna. Co z tego, że dwóch jest z Niemiec, dwóch z Francji ? Oni mają Polską krew, to są Polacy. Wielu naszych rodaków wiatry historii rzuciły na obczyznę, to nie znaczy wcale, że oni i ich dzieci nie czują zapachu tych pagórków leśnych, łąk zielonych, pól malowanych zbożem rozmaitem. To nasi chłopcy. Niech żyje Rzeczpospolita !
Dodam tylko, że urodził się jako Bronisław Eugeniusz. Niemiecki odpowiednik Bronisława nie istnieje, stąd Eugen.elektryk pisze:Po czym sądzisz, że im zależy. Po wydukaniu kilku słów po pseudopolsku? Bułanow wcześniej zapewniał swoją miłość do Związku Radzieckiego? Nie sądzę. Taka subtelna różnica między nim a OJGENEM (tak, tak. Nie pozwolił się nazywać Gieńkiem tylko OJGENEM).
No wreszcie. Taki z niego miłośnik Polski jak ze mnie bywalec żyletyDEADLY SIN pisze:Dodam tylko, że urodził się jako Bronisław Eugeniusz. Niemiecki odpowiednik Bronisława nie istnieje, stąd Eugen.elektryk pisze:Po czym sądzisz, że im zależy. Po wydukaniu kilku słów po pseudopolsku? Bułanow wcześniej zapewniał swoją miłość do Związku Radzieckiego? Nie sądzę. Taka subtelna różnica między nim a OJGENEM (tak, tak. Nie pozwolił się nazywać Gieńkiem tylko OJGENEM).
Podejrzewam, że urodził się jako POLAŃSKI, ale na konferencji prasowej mówił, że nazywa się "Polanski" przez "N", a nie "Ń". Wersję z "N" ma zresztą na koszulce.
Nawet gdyby nie chodziło o naszą reprezentację, to trudno czuć sympatię do takiego typa.
Nie miałem na myśli niczego złego, co by Cię obrażało. Zaznaczam.PoloniaOle pisze:Po częściach ciała nikt mnie klepał, to była zwyczajna oznaka gościnności.
Ja jednak Boruca mimo, że nie trawię typa tak jak Polanskiego Ojgena. Nikt nikogo nie przekona i każdy będzie robił co zechce. Ja w piątek również otworzę browarka lub coś mocniejszego i pogapię się w telewizor. Ale emocji czy więzi z tą całą szopką nie czuję. Patrzę tylko z litością na ludzi, którzy pojecia nie mają jak nazywają się kopacze z kadry, a wieszają chorągiewki na samochody.PoloniaOle pisze:Avant, nie baw się w Don Kiszota, ideały polskiej kadry? jakie ideały? już dawno polska piłka i jej ideały zostały zdeptane przez Englów, Wdowczyków, Fujarczyków, Fryzjerów i im podobnych. Już nic nie zostało, tylko kpiny. Kto się tym wszystkim przejmie poza wiernymi kibicami z krwawiącym sercem (jak Elektryk) i pieprzonymi bandytami, którzy handlują prochami na stadionach i uczą bezmyślne szczeniaki niezdrowych postaw nie mających nic wspólnego z futbolem, dla nakręcenia dobrej koniunktury wokół swojego bandyckiego interesu.
Już ta kadra lepsza z Indianami, ufoludkami i farbowanymi lisami, co najpierw uważają się za Niemców, a potem jednak grają dla Polski. Mówię poważnie. Kogo wolicie Eugena? czy na przykład Boruca? bo ja wolę Ojgena. Niech już gra, niech się stara amen, a dla mnie może rozmawiać z dziennikarzami nawet w języku esperanto, to oni na tym trzepią kasę, że będzie łaskaw im coś powiedzieć, bo zarobią na tych swoich badziewnych tekstach - kibicowi wystarczy przeważnie czysty przekaz, czyli mecz.
I jeszcze co do tej kadry pełnej alienów. To moja Poloniuchna ma tutaj sporo "zbrodni" na sumieniu. Wstrzyknęła Olisadebe, a wynajęty Murzyn załatwił potem Polakom awans na MŚ. Ja go szczerze podziwiałem i chciałem więcej, nie wiem jak Wy. Srałem na ideały, ideały powinny być utrzymywane w życiu publicznym - żeby pedały nie panoszyły się na ulicach, żeby feministki nie zohydzały innym kobietom ochoty do życia, żeby zwyrodnialcy ze swastykami i komunistycznymi znakami nie mieli prawa istnieć, żeby pamiętano o wzniosłych uroczystościach państwowych (tak jak Amerykanie, im nikt nie zarzuca, że tak mocno podkreślają swój patriotyzm, tylko u nas mass-kultura coraz głośniej wyśmiewa, że oddaje się salwy honorowe na grobach bohaterów, a nie w sporcie. Sport to jest miejsce dla różnorodności - w najlepszym tego słowa znaczeniu, tak na boisku, jak i na trybunach, gdzie każdy, kto tylko chce, biały, czy czarny usiądzie sobie na Polonii, czy na Old Trafford i będzie tam czuł się jak u siebie. Nikt go nie przegoni bo nie spełnia jakichś śmiesznych kryteriów narodowych czy pochodzeniowych.
A jeśli chodzi o Bułanowa. To trudno przywoływać tu imię naszej legendy. On gardziłby sportem we współczesnej formie. Boninowi naplułby w twarz, że przyszedł do Polonii żreć 80 tysięcy garściami, jak świnia z koryta, a nic dla klubu nie zrobił.