W trzeciej i czwartej rundzie obie drużyny wygrały. Panowie z Singapurem i Maltą, a panie z Meksykiem i Serbią. Panowie są na 11 miejscu i grają dzisiaj Kostaryką. Panie są na drugim miejscu i grają z liderkami - Chinami. Panowie wygrają na 100%, a paniom życzę remisu. Mecze rozpoczęły się o 15 i potrwają te bardziej zacięte co najmniej do 19. Zapraszam do oglądania:
http://schachlive.dresden2008.de/
Wspominałem już, że Bartek Macieja jest trenerem Wenezueli. Jego pierwsze relacje w niewielkim stopniu odnoszą się do spraw szachowych, a że są przezabawne, to wklejam je poniżej (Bartek umieszcza je na forum na stronie pzszach.pl):
Bylem juz wiele razy na Olimpiadzie, ale dopiero teraz mam okazje poznac, jak wyglada ona z perspektywy druzyny typu Wenezuela. A jest to czysta rozrywka.
Pierwsza niespodzianka - wiadomo juz, ze w pierwszej rundzie gramy z Chorwacja. Chce rozpoczac przygotowanie do meczu, ale ... zaden z zawodnikow nie wie, kto bedzie pauzowal. Co wiecej, wyjasniaja mi, ze pauzowac w zasadzie moze kazdy z nich, od pierwszego po rezerwowego. Kapitana druzyny nie ma i nie sposob go znalezc, a nie konsultuje on z nikim decyzji o tym, kto bedzie gral, tylko zglasza sklad i juz.
Okolo 12:30 odnosze pierwszy sukces - wlasnie pojawily sie kojarzenia indywidualne, wiec udaje mi sie poznac sklad ... Wenezueli na pierwsza runde.
Zaczynamy przygotowania.
Eduardo Iturrizaga gra nowinke (w stosunku do partii Rodshtein - Macieja, Izrael 2008), Palac mysli prawie godzine, idzie na forsing, ale nie dolicza, ze biale maja Sf5, od razu dajace decydujaca przewage, ktora Eduardo zamienia w pelny punkt.
Na trzeciej szachownicy powstaje koncowka wieza na 3 pionki, ktorej uczylem ich na zgrupowaniu w Wenezueli w sierpniu. Majac malo czasu Rafael Prasca traci wazne tempa i stoi juz remis. Mysle sobie, niech on mi sie tylko pokaze po partii. Na szczescie, w obustronnym niedoczasie, Rafael przypomnial sobie o pulapce, ktora pokazywalem, przeciwnik w nia wpada i dzieki temu wygrywamy 2.5-1.5.
Rundy 2 i 3 sa kolejnym przezyciem. Jako, ze w tym roku spoznienie sie o sekunde oznacza porazke w partii, a po sukcesie w postaci braku spoznienia kogokolwiek na pierwsza runde, wszyscy poczuli sie pewni, grozi nam, ze zarowno w 2 jak i 3 rundzie oddamy co najmniej kilka partii walkowerem. Wczoraj zaczynamy szybki marsz, ale dwoch zawodnikow przypomnialo sobie, ze zostawilo identyfikatory, a bez nich mieliby problemy z wejsciem na sale gry. Czasu zostalo jeszcze mniej, identyfikatory juz mamy, a jako ze mieszkamy 1.5km od sali gry, musimy nadrobic czas na trasie, czyli okresami wrecz biec na sale gry. Jako, ze orientacja w Dreznie (nawet z mapa) nie jest silna strona moich Wenezuelczykow, musze biec z nimi. Dzisiaj znowu to samo - jest juz bardzo pozno, odprowadzam na sale gry dwoch Wenezuelczykow, ostatnich - jak mi sie wydawalo - az tu nagle w polowie drogi dowiaduje sie, ze jeden zawodnik zostal jeszcze w pokoju. Dosc niepewnym glosem pytam sie, czy z tego miejsca trafia juz na sale gry, dowiaduje sie, ze "raczej tak" oraz, ze jeden z nich nie ma identyfikatora (a zaden z nich na dodatek nie mowi po angielsku). Nie wiem co mam robic, to znaczy czy odprowadzic tych dwoch i upewnic sie, ze zostana wpuszczeni na sale, czy zostawic ich i wracac po tego ostatniego. Decyduje sie na to drugie rozwiazanie, uwazajac ze inaczej walkowera oddamy na 100%. Dostrzegam mego zawodnika kolo hotelu i zaczynamy walke z czasem. Na wstepie slysze pytanie, czy wiem, ile nam zostalo czasu. Patrze na zegarek i odpowiadam, ze tyle co wczoraj, gdy marszobiegiem ledwo co zdazylismy, tyle ze o 5 minut mniej. Tym razem biegniemy bez zadnych przerw. Zdazylismy, moj zawodnik nie mial karteczki identyfikujacej go jako grajacego danego dnia zawodnika, ale zostaje wpuszczony. A ja caly mokry wpadam na sale gry (i ze strachem w oczach probuje wypatrzec, czy tamci dwaj sie gdzies nie zagubili). A niektorzy mowia, ze szachy to nie sport i kondycja nie jest potrzebna, szczegolnie trenerowi...
[/quote]